To była niezwykła podróż. Najpierw do Frankfurtu do specjalnej „animal lounge” a potem długi lot do Waszyngtonu i jeszcze jazda samochodem. Długa i męcząca podróż nawet dla człowieka, a dla szczenięcia? Jak się okazało na każdym etapie JONA wesoło brykał i poznawał nowe miejsca. W Warszawie w pół godziny podbił serca opiekunów i przed lotem bawił się z obsługą lotniska, na miejscu po wylądowaniu od razu poczuł się jak u siebie, napił się wody, obszedł dom….po czym jak gdyby nigdy nic poszedł spać pod łóżkiem. Nasza socjalizacja (tym razem ze specjalnym bonusem – robotami budowlanymi w domu) okazała się strzałem w dziesiątkę, JONA wszędzie i zawsze czuje się pewnie czy to u weterynarza czy też….w środku budowy, jak nam napisał własciciel malucha JONA ma”nerves of steel” 😉 Rośnij duży „twardzielu”

no images were found