Nasze barbety… z przymrużeniem oka

# ILA Wierciłapa (vel ninja)

ILA Wierciłapa_barbet
ILA Wierciłapa … udaje groźną minę

Imię: ILA Wierciłapa

Ksywki: Bombila, łódź podwodna, turbokozak
Tata: BOREE di Barbochos Reiau de Prouvenco (FRA/HOL)  (biodra A/A)
Mama: GEORGIA ON MY MIND se la serve de la Chapelle d’Alexandre (FRA/PL) JChPL (biodra A/A, łokcie 0/0)
Urodzona: 18 lipca 2013 w  Warszawie

Tytuły:  Champion Polski

ED: 0/0, HD: A/A, oczy przebadane i wolne od zmian (w tym PRA, RD)

ILA to miasto w stanie Georgia. ILA Wierciłapa jest córką naszej GEORGII i BOREE wspaniałego samca z już nieistniejącej już hodowli di Barbochos Reiau de Prouvenco.  Dziś wśród Barbeciarzy, wśród wielu komplementów jakimi można określić Barbeta jest jeden wyjątkowy, „wygląda jak mały Barbochos„…i tak w końcu i my mamy w domy małego Barbochos’a.

Z jednej strony super przystojny, silny i wysportowany wujek, z drugiej spokojna i nadopiekuńcza mama, która wciąż ILĘ traktuje jak małego szczeniaczka, odpuszcza w zabawie, chroni przed światem i sprawdza czy mała aby na pewno się wysikała. Podejrzewamy, że gdyby mogła to jeszcze ILĘ by pokarmiła. Z małą jest o tyle inaczej, że żyje z nami od pierwszego dnia kiedy przyszła na świat, więc świata poza Anią (druga mama) nie widzi, może zostać ze mną i psami w domu ale jak nie ma Anki, to tak jakby nikogo nie było, leży pod drzwiami i czeka. Podział ról w stadku jest jak w wojsku, na spotkanie wysyłamy Janis, za sztab robi – GEORGIA, kawaleria – ARGO, a ILCE przypadła rola zwinnego zwiadowcy.

Wujek zajął się treningiem fizycznym, od małego ILA brykała z ARGO, a ten z małą ćwiczył i ćwiczył, gonitwy, skoki, bieganie po ścianach (tak jak w matrixie – tak, tak dobrze rozpędzony barbet potrafi na odbić się od ściany by szybciej skręcić w biegu) i wszelkie Argutkowe szaleństwa. Gdy ILKA była jeszcze bardzo mała, nasz 27-kilogramowy siłacz na zachętę udawał, że przewraca się po każdym ciosie malucha, a gdy uciekał, zawsze robił to tak, by mała mogła go dogonić (ale z wysiłkiem) złapać za nogę, czego efektem był zawsze komiczny upadek. ILKA nabrała tężyzny fizycznej i też zaufania dla wuja, że ten zawsze ją obroni. Dziś np. normalnym jest, że ILA psy blokujące jej drogę (nawet do miski) … przeskakuje, omijanie jest dla słabeuszy. Na spacerze mała robi za zwiadowcę-sonar, zawsze pierwsza, zawsze czujnie sprawdza teren, by wrócić z meldunkiem. W lasach np. idzie jakieś piętnaście metrów przed grupą, co jakiś czas staje i raz głośno szczeka nasłuchując odpowiedzi. Gdy usłyszy coś niepokojącego zawraca schować się za starszymi.

Mama Georgia, uczyła małą sprytu i cwaniactwa, co w połączeniu z przekazaną przez Wuja pewnością siebie, dało nam podwórkowego urwisa, bystrzaka, który i tak postawi na swoim. ILA po prostu wszystko robi, jakoś sprawniej i bardziej uważnie niż wszyscy na około. Biega najszybciej (i po optymalnym torze) i pływa najszybciej (z nienaganną techniką), za aportem nie rzuca się na oślep, tylko śledzi (i nie da jej się zmylić udawanym rzutem) i kalkuluje gdzie może upaść i jak się odbije i w 90% przypadkach będzie przy nim pierwsza, w pozostałych 10%, lekko dziabnie innego psa tak by ten aport zgubił. GEORGIA w wodzie w wyścigu do aportu traci skupienie, macha łapami za szybko i robi wielkie fontanny wody, podczas gdy ILA miarowo i w rytmie sunie do celu jak łódź podwodna. Mamę, niezrównaną pływaczkę pokonała już drugiego dnia swojej nauki pływania, tego samego dnia (we Francji) ILA zajmowała się pilnowaniem innych psów, by te wyciągały każdy aport z wody, krążyła jakieś 40 metrów od brzegu, obserwując wpadające piłki, samemu nie wychodząc z wody przez prawie czterdzieści minut. Dopiero gdy psiaki się zmęczyły, ILA zgarnęła porzucone aporty i wyszła na ląd. Do tego ILA ma też najlepszy z naszych psów węch. Kiedyś pojechała z mamą dla towarzystwa na man-trailing. Kilka psów pokonało oddalone od siebie długie kręte ścieżki, kiedy już było po wszystkim wypuściliśmy ILĘ z samochodu a ta ku naszemu zdziwieniu, przebiegła kolejno wszystkie ścieżki, po czym zadowolona wróciła do nas.

A co do cwaniactwa. Taki przykład, każdy z naszych psów dostaje duży kawał z kością do zjedzenia. Normalnie (gdy jesteśmy w domu) wygląda to tak, że ARGO wiadomo w kilka ruchów swoich potężnych szczęk, łamie kości i zjada mięso. GEORGIA zjada tak samo szybko ale w pośpiechu i dużych kawałkach. ILA odchodzi na bok i przy nas powoli zajada (czasem gramoli się na kanapę). A gdy nas nie ma? Myślicie, że ARGO albo GEORGIA zabierają jej mięso? Bo najmniejsza ? Powrót do domu po tym jak tuż przed wyjściem rozdamy jedzenie wygląda tak: GEORGIA i ARGO siedzą w przedpokoju a ich spojrzenia utkwione są gdzieś na podłodze w pokoju. W drzwiach leży albo siedzi ILA, tarasując przejście, powoli zajada porcję mięsa a z tyłu za nią na podłodze (czasem na fotelach) leżą pozostałe dwie porcje czekając w kolejce 🙂

Długo się zastanawialiśmy nad jakimś książkowym lub filmowym archetypem pasującym do ILI, i chyba najbliżej jest do takiego japońskiego ninja. Więc nie dajcie się zwieść temu zalotnemu spojrzeniu, tam w tych oczach świecą diabelne ogniki.

# RNR JANIS JOPLIN Allfordogs (vel klaun)

RNR JANIS JOPLIN Allfordogs_barbet
RNR JANIS JOPLIN Allfordogs … niczego nie udaje, wszystko widać

[wkrótce opis tego łobuza arbuza]

# GEORGIA ON MY MIND de la Serve de la Chapelle d’Alexandre (vel mamuśka)

Georgia on my mind_barbet
GEORGIA ON MY MIND de la Serve de la Chapelle d’Alexandre … coś wypatrzyła
Imię: GEORGIA ON MY MIND

Ksywki: Dżo, Matrona, J.Lo., mamuśka
Hodowca: Elaine Fichter
Tata: Chouffe Cristaline Quaciendas (HOL) ChH (biodra A/A, łokcie 0/0)
Mama: Ermengarda dite Coccolina (FR) SCC selection grid – 5/6, najwyższa ocena w historii otrzymana przez Barbeta (biodra A/A, łokcie 0/0)
Urodzona: 2 czerwca 2011 w Bage la Chatel
Ukończone kursy: szkolenie myśliwskie
Tytuły: Młodzieżowy Champion Polski, Champion Polski
Zainteresowania i pasje: aportowanie, spanie i brykanie z tym brązowym

ED: 0/0, HD: A/A, oczy przebadane i wolne od zmian (w tym PRA, RD).

GEORGIA pochodzi z Francji. Wiedząc, że będzie ona podstawą naszej hodowli, rezerwacji dokonaliśmy na długo przed urodzinami. Do tego zastrzegliśmy sobie możliwość samodzielnego wyboru psa, którego dokonaliśmy już na miejscu. Od początku wiedzieliśmy jakiego psa szukamy, średniej wielkości, o wspaniałej budowie, bardzo dobrym gatunku włosa i chętnego do pracy. GEORGIA okazała się najlepszym wyborem. Jest bardzo spokojna i niezwykle łagodna, na co dzień pozostaje w cieniu bardziej rozbrykanego ARGO, małego urwisa ILI i wiecznie wesołej JANIS ale w tym niepozornym psie tkwi wielka siła ducha i to ona jest sercem i głową naszego stada.

Gdzie diabeł nie może tam GEORGIĘ pośle. Ten mały psotnik to najcwańszy pies w okolicy, dokonuje czynów, które nieraz wymagają od nas detektywistycznych umiejętności w rekonstruowaniu biegu wydarzeń, niektóre do dziś opatrzone są klauzulą „z archiwum X” – może za 30 lat dowiemy się co się wydarzyło. Gdy przyjechała – trafiła do domu brązowego siłacza, więc musiała się nadrabiać sprytem. Na dodatek jest mniej więcej trzy razy szybsza od brązowego, gdy zaszeleści torebka, gdy w misce ląduje jedzenie, GEORGIA już czeka, podczas gdy ARGO dopiero opuszcza bloki startowe. Do tego w wyjątkowych sytuacjach gdy ARGO jest pierwszy na mecie, GEORGIA jakoś tak się ulokuje w kolejce, że zawsze jest i tak przed nim. Kiedyś myśleliśmy, że ARGO bez problemu otwierający wszelkiego rodzaju drzwi, szafy i plastikowe opakowania (bez śladów) to zdolniacha, GEORGIA wyprowadziła nas z błędu. Na przykład – po co brązowy kolego jęczeć do makaronu, który został wysoko w zlewie, nie prościej – po prostu dosunąć sobie krzesełko i po sąsiedniej szafce dostać się do łupu? Do jazdy w samochodzie, mieliśmy specjalną przegródkę by psy nie przechodziły do przodu … ARGO nie wygrał przez dwa lata, GEORGII temat zajął jakieś trzydzieści sekund – do dziś gdy zostawicie Goergię w samochodzi i tak po 30 sekundach będzie siedzieć za kierownicą (zdaża się, że trąbi), kilka dni później otworzyła od środka metalową klatkę, w której siedziała wraz z ARGO, stąd pierwszy pseudonim bojowy „prison break”.

GEORGIĘ wybieraliśmy, jako psa do pracy, jest niezwykle posłuszna i skoncentrowana na pracy z przewodnikiem. Do tego jest niezmordowana, trzeciego dnia szkolenia myśliwskiego, kiedy wszystkie psy pokładały się ze zmęczenia, po GOERGII nie widać było śladu zmęczenia … sędzia nadał jej wtedy kolejny przydomek „duracell”.

Życie GEORGII to aport, aport i jeszcze raz aport, gdy GEORGIA aportuje ARGO jest bez szans … jeszcze nigdy nie udało mu się być szybszym od małego diabła, a czasem specjalnie by dać mu fory aport ląduje mu pod łapami. To na nic – ten złośnik albo wpadnie na niego z całym impetem, albo tak będzie przeszkadzał, że brązowy w końcu aport straci. GEORGIA aportuje zawsze i wszędzie, gdy wychodzi na dwór sama pamięta o konieczności posiadania aportu, więc otwiera szafę i melduje się gotowa do wyjścia z aportem w pysku. Największy błąd, jaki można popełnić, to rzucić aport w niedostępną gęstwinę … godzina z głowy murowana. Lubi dużo gadać, najwięcej do powiedzenia ma, gdy widzi, że brązowy jest gotowy do wyjścia a ona nie. Śpi wyłącznie w miejscach, w których ma coś nad głową. GEORGIA jest wszystkożerna (tzn. wszystko i w dowolnych ilościach). Szybka nauczyła brązowego, że jedzenie to najgorsza pora na filozofowanie. Bo kiedy raz podniesiesz głowę znad miski, to może już w niej nic nie zostać.

Kiedyś wykorzystując małe zamieszanie w domu, przeciągnęła piętnasto-kilogramowy worek karmy na balkon, (bo tam była cisza i spokój) zadenuncjował ją oczywiście mało rozgarnięty brązowy, po zważeniu worka wyszło na to, że w przeciągu około pięciu minut ubyło cztery kilogramy. GEORGIA promuje postawy proekologiczne, zawsze zgłaszając się na ochotnika do wstępnego mycia naczyń w zmywarce.

W przeciwieństwie do brązowego, GEORGIA nie ma motta życiowego ale zawsze zadaje sobie jedno bardzo ważne pytanie …GDZIE JEST APORT?!!

# ARGO (vel kawaleria)

 

Argo_barbet
ARGO … je szyszkę, bo przecież co można robić w lesie
Imię: ARGO

Ksywki: Gucio, Gustaw, ochroniarz, maślane oczy, piękniś
Urodzony: 30 czerwca 2009
Ukończone kursy: Psie przedszkole, Pies towarzyszący I,
Tytuły: Młodzieżowy Champion Polski, Champion Polski
Zainteresowania i pasje: jedzenie, spanie, rozrabianie i ten tego…jedzenie
Argo po trzech miotach zakończył już swoją hodowlaną karierą i nie jest już reproduktorem

ARGO jest średniej wielkości Barbetem, o dobrej i zwartej budowie. Ma również świetny i lekki chód. Do tego ciemno-brązowe umaszczenie, które nie szarzeje ani nie jaśnieje  z wiekiem, czyni z ARGO prawdziwego Barbetowego przystojniaka.

ARGO to niekwestionowana gwiazda naszego tandemu w składzie „ARGO, dwie czarne i blondyna”, odważny i nadmiernie wylewny (czasem nie do opanowania) z łatwością zdobywa serca napotkanych ludzi. Raz pogłaskany/zaczepiony/zagadany już nie odpuści. (liczy się oczywiście również rozmowa przez telefon komórkowy z zupełnie obcą osobą – w końcu jak ktoś idzie i coś mówi, to oczywiste, że do barbeta) Od teraz do końca audiencji, albo będzie kładł swoje łapy na Twoich kolanach albo podrzucał Ci swoją głową ręce do góry – doceń to – barbet w swojej łaskawości daje się pogłaskać. Lubi się polenić, do pracy a owszem ale z umiarem, no chyba, że degustacja. ARGO ma wyjątkowo dobry węch (chwalony na szkoleniach), więc po wyjściu z domu, wchodzi w tryb „szukaj” i często zamyka się w swoim świecie zapachów i doznań, chodząc z nosem przy ziemi potrafi nie zauważyć … drzewa. Chętnie aportuje, ale łatwo się dekoncentruje, jak powiedział nam behawiorysta – ARGO ma ten problem, że cieszy się ze wszystkiego… o trawa jest zielona, tu mleczyk, tam motylek taki „wesoły Romek”. Lubi skakać na agility. Bardzo silny i cwany, nie było jeszcze psa, którego by nie dogonił (metoda na zasadzkę), ani takiego, który by wygrał tradycyjne kotłowanie się, jedynie rodzonemu bratu – AMONOWI, przyznajemy remis, zapasy trwały osiem godzin. Labradory kładzie małym palcem. Jeszcze, jako małe szczenię wyzwał na pojedynek zabawowy sznaucerkę olbrzymią przechodzącą pięćdziesiąt metrów dalej, niestety mały ARGO nie wiedział, co to jest perspektywa i po tym jak mały czarny piesek urósł do rozmiarów, które przysłoniły niebo, siedzący jak zamurowany kudłacz z wrażenia spadł z krawężnika na plecy. Na wystawie gwiazda pierwszej wielkości, takiego ruchu jak on, nie ma nikt.

Starania ARGO o zachowanie perfekcyjnego wyglądu, są powszechnie doceniane nawet za wielką wodą, gdzie jego podobizna zdobi wystawowe stoiska Amerykańskiego Klubu Barbeta. Bardzo dobrze rozumie potrzeby ludzi – „powinieneś być na diecie, poświęcę się i zjem za Ciebie” albo „już się dzisiaj wystarczająco dużo uczyłeś – jesteś zmęczony, położę Ci się na książkach i notatkach” ewentualnie „pogrzeję Ci łóżko w czasie gdy Cie nie będzie [np o 3:00 w nocy]. Wolnych chwilach ćwiczy jogę. Tańczy i stepuje w swoim stylu znanym, jako „happy feet”. Tworzy zręby własnego systemu filozoficznego zwanego bar(b)eizmem, drugim wybitnym myślicielem barbeizmu jest bratnia dusza FINLEY ps. „dziecina”.

ARGO to niezwykle wesoły i pogodny pies, kompletnie pozbawiony agresji, zaatakowany sprawia wrażenia zdziwionego (ale że mnie i właściwie po co?) i zachowuje stoicki spokój, już kilka razy zdarzało nam się odczepiać wiszące na nim psy w typie yorka.  Jest tylko jeden wyjątek – spacer z dziewczynami (dwunożnymi też), gdy te zostaną nieprzyjemnie potraktowane (a z natury są bardzo uległe), w Guciu włącza się tryb ochroniarz-wybawca. A w tym ARGO jest jak krzyżówka Bruca Willis’a i Rambo, siła, spryt i opanowanie i w nie więcej niż pięć sekund przeciwnik leży przygwożdżony do ziemi z jasnym sygnałem – „nie zaczynaj z moimi dziewczynami”. Ojciec prawie dwadzieściorga…ale nie widać żeby był przytłoczony. W przyszłości chce zostać wizytatorem zakładów mięsnych. Obecnie Argut, ma swojego domowego faworyta – naszego synka Tobiasza, takiego tandemu jak tych dwóch nie widzieliśmy.