W lutowe zimne dni Barbet może spokojnie grzać się w domu, w ciszy i spokoju, czekając na lepszą pogodę. O nie ! To stanowczo nie po Barbetowemu. Przecież  ktoś zadał sobie tyle trudu żeby nawieźć tony śniegu na trawniki, należy to docenić.

Konieczne trzeba się w nim wytarzać, przemoknąć do suchej nitki, ubrudzić co nie miara, zakopać w największej zaspie i wrócić do domu z kilogramem bonusowego śniegu na sobie, gdzie już na progu Barbeta ogarnia niepowstrzymane uczucie bliskości do człowieka, które akurat teraz eksplodowało z podwójną siłą…no i nie ma wyjścia – trzeba się poprzytulać.