Moi ulubieńcy czyli Jacques Cyr i jego wspaniałe Barbety – Bibiche i Guinness i tzw. marking czyli trzy aporty rzucone na raz w trzech oddalonych od siebie miejscach. Trzy Bez fajerwerków, bez kolorowych zabawek, bez publiczności i medali ale nie ma wspanialszego widoku niż ten. Wydaje się to łatwe i proste ale to złudzenie. Ciężka praca, ciężka praca i jeszcze raz ciężka praca.