Wierciłapy nad morzem

W końcu udało nam się pojechać do Gdańska. Punkt obowiązkowy wycieczki to wizyty u wszystkich mieszkających tam Barbetów. Najpierw w południe zobaczyliśmy z naszą małą FRULĄ i jej rodzinę,  GEORGIA była tak przejęta spotkaniem, że cały czas zaganiała swoje obie córki…aż w końcu udało się jej zagonić ILĘ prosto do Bałtyku. Kąpiel w środku zimy w lodowatym morzu to przecież pestka i ILA dalej hasała przemoczona do suchej nitki. Dziękujemy za pyszne ciasto i przepis Zosi 🙂 Wieczorem odwiedziliśmy ABAYĘ i jej cudne maluchy, gdzie jeden brązowy samiec FADO  szuka domu.  

Pestka

Mała, kudłata zaczepiara. Uwielbia kłaść się pod nogami, albo na nich( unieruchomię cię to mi nie uciekniesz) – bo przecież jak Pani wstanie to ja też, muszę pilnować co robi. Uwielbia liście- ale tylko te, które same opadają (rzekomo- ja tam ślady zębów widuję na każdych). Mala ksieżniczka: je i piję baaaaardzo wolno. Wodę najpierw sprawdza delikatnie chłepcząc, czy czasem nie jest zatruta, dopiero potem zabiera się za normalne picie. Mały filozof- kontempluje miskę i wybiera najlepsze rzeczy. Zaskakująco dobrze się maskuje- wołana zawsze przybiega, czasami z liściem na brodzie(oczywiscie, ze sam opadł z kwiatka na ziemię!), a czasem z kawałkami dywanu, który jakoś samoistnie się strzępi. Posłuszna w domu- świruje za wszystkie czasy na dworze. Mokra trawa-bleee, a położenie się na niej graniczy z cudem (tylko za żwaczyk!). Podczas gotowania melduje sie w kuchni, na zapach ciasteczek wątróbkowych obskakuje Cię z każdej strony i pokazuje wszystkie znane jej komendy – bo przecież na pewno za ktorąs dostanę ciasteczko! Szczeka tylko do psów…w telewizorze. To przypadkiem zaczepi przechodnia, to położy się plackiem i macha ogonem do psa, chociażby szedł w odegłości 15 metrów. Mały tajniak – raz przyłapana że zjada coś z ziemi, nastepnym razem nie przyznaje się że coś ma i idzie niczego sobie do przodu – zdradza ja chód 😀 Miłośnik wszystkich ruszającyh się stworzeń – podejdę, zagadam, a nóż wywiąże się zabawa. Preferuje styl ‘na łapke’- jak szturchnę, to może spadnie, jak zaczepię, to może coś powie (normalnie kot;))Najsłodsza z rana, przychodzi uziemić cię na podłodze wdrapujac sie na kolana i ponoszac łapki w gescie “głaszcz mnie” 😀 Pestuli nie można nie kochać 🙂 Nasza kochana Pestka gościnnie występuje na blogu swojej ukochanej koleżanki Kiwi, czasem też spotyka się z inną miejscową Wierciłapą 😉 …

IBERO Wierciłapa

Tak właściwie na codzień to (L)IBERO (skojarzenie ze sportem jak najbardziej prawidłowe).  Mieliśmy sami napisać o Libero ale mail, ktory dostaliśmy jest tak cudny  i wyczerpujący, że najprościej przytoczyć go w całości. Z opisu jasno wynika, że podobnie jak brat – IWO, LIBERO planuje karierę w branźy ogrodniczej, tak jak mama – GEORGIA, odpowiada z mycie wstępne naczyń w zmywarce i tak jak wujek ARGO, ma wybiórczy słuch (choć akurat nam się wydaje, że odwracając głowę ARGO szuka adresata komendy – bo przecież to na pewno nie może chodzić o niego :)) … ach no i tak jak wszystkie nasze psy, jest prawdziwym psem obronnym. „Zawodowy wylizywacz naczyń w zmywarce, miłośnik kapci i sztucznych kwiatów (najlepiej z wazonem). Uwielbia ozdabiać salon papierem toaletowym (oj, znowu ktoś nie zamknął łazienki), przekopywać ogródek i podgryzać krzaczki. Na dźwięk otwierania lodówki w ciągu trzech sekund melduje się w kuchni. Waży 12,5 kg je jak słoń. Głodny o każdej porze dnia i nocy. Typowy pies obronny. Pojawia się bezszelestnie pod drzwiami i czeka w ciszy na możliwość wylizania wszystkich przekraczających próg domu. Pieszczoch z rana, wariat pod wieczór. Przyłapany na wylegiwaniu się na zakazanej kanapie w mgnieniu oka chowa się pod stołem, bo przecież co złego to nie on. Barbet luksusowy. Na dźwięk komendy „waruj” odwraca głowę i nagle głuchnie, bo nie możliwe, że ktoś kazałby mu się położyć na tej brudnej ziemi. Preferuje zasadę, im większy pies tym lepiej. Owczarki niemieckie, mastify i labradory to jego ukochane rasy. Ulubieniec w klinice weterynaryjnej. Nie zwraca uwagi na szczepienia, boli czy nie, trzeba przecież zwiedzić cały gabinet i przywitać wszystkie koty w klatkach. Najukochańszy rozrabiaka.” PS Tańcuje też jak wujek 🙂

Boo – Wierciłapa w Wielkiej Brytanii

Boo dwa tygodnie temu wylądował na lotnisku Heathrow. To była dla niego niezwykła podróż, baliśmy się że źle ją zniesie albo też, że rozstanie się z nami po takim czasie będzie trudne…tymczasem jedyne chyba, co zauważył z całej podróży, to że jego nowe auto ma kierownicę z innej strony. Według relacji był zupełnie spokojny i rozluźniony, chociaż ciężko się nie rozluźnić kiedy w drodze do domu jest się głaskanym przez całą rodzinę 🙂 Za to nasza mała Ila, szukała Boo w naszym domu jeszcze następnego dnia po tym jak wyleciał.  Boo bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym miejscu i pokochał swoją rodzinę z wzajemnością. Nasz angielski dżentelmen uwielbia spacery, kocha wszystkie psy w okolicy.

IWO Wierciłapa

Ten śliczny brązowy szczeniak to IWO Wierciłapa. Jego najlepszym przyjacielem jest pluszowy lew, na początku był dwukrotnie większy od tego Barbeta, ale teraz sytuacja się odwróciła 🙂 Iwo trochę podobny jest do swojej mamy, bo w jego okolicy różne rzeczy „znikają”, najczęściej jest to jedzenie… wielkim osiągnięciem w tej dziedzinie było zniknięcie gruszki z ponad metrowego murka. Mały Barbet rośnie bardzo ładnie i niezły z niego przystojniak, podobny do swojego taty Boreego. Trochę też cech przejął po swoim wujku Argo – Iwo codziennie dba o wystrój ogródka, zrywa stokrotki, zjada liście… ewidentnie ma swój własny plan urządzenia ogródka, którego jeszcze nie wyjawił.

Oto Frula

3 komentarze

Frula (Iles du Frioul),  wraz ze swoją nowa kochająca rodziną mieszka nad morzem w Gdańsku. Błyskawicznie zaaklimatyzowała się w nowym domu. Jest pogodna, radosna i uwielbia smakołyki. Ma tez pierwsze sukcesy szkoleniowe, bo potrafi przespać całą noc na łóżku wraz z właścicielami 🙂 Frula była już pierwszy raz nad morzem i strasznie podobał jej się piach, niestety woda w Bałtyku była dla niej za zimna na kąpiel.  Frula niedługo zaczyna lekcje w psim przedszkolu. PS. Frula to nasza dawna „czerwona dziewczyna”.

Już tylko kilka dni…

Od połowy tygodnia nasze pociechy zaczną się rozjeżdżać do nowych domów, jedne będą mieszkały prawie za rogiem inne bardzo ale to bardzo daleko. Nie ukrywamy, że będzie to dla nas ciężki moment, zżyliśmy się z malcami, niańczyliśmy je od małego, poznaliśmy ich charaktery, jedne są wyniosłe i dumne, inne uwielbiają się bawić, niektóre czujne inne lekko szalone… Teraz u progu w domu witają nas nie dwa psy ale stado jedenastu szczeniąt. Czas upłynął tak szybko, że teraz chciałoby się żeby chociaż trochę zwolnił i dał się nacieszyć. Jedyne co nas napędza to myśl o fantastycznych rodzinach, które znaleźliśmy albo właściwie to one znalazły nas. Hodowca może mieć milion oczekiwań wobec przyszłych właścicieli ale prawda jest taka, że liczy się tylko stosunek do naszych mniejszych braci. Jeśli kochacie psy, wszystkie dobre rzeczy przyjdą same, a Wasze pociechy będą z Wami zawsze szczęśliwe. Jeśli tego czegoś nie ma, pies zawsze będzie nieszczęśliwy, bo jemu nie zależy na drogiej smyczy, wielkim ogrodzie czy najdroższych zabawkach, tylko na „swoim człowieku”.  Bardzo Wam dziękujemy, że jesteście i czekacie na malce, ta pozytywna energia naprawdę tu dociera do nas i naszych psów (dużych też). Na zdjęciu obok, rzecz którą dostaliśmy z Wielkiej Brytanii, dziesięcioletni Orlando w ramach zajęć zrobił tzw. Tagxedo, czyli wypisał wszystko co dla niego ważne. Zdjęcie warte tysiąca słów.